Oddłużanie nałogowej pożyczkoholiczki. Cz. 3
Wszystko to, co opisałam w części pierwszej i drugiej „spowiedzi dłużniczki”, dla mnie osobiście było jak terapia. Wyrzucenie z siebie tych wszystkich emocji, opisanie strachu, lęków które towarzyszą mi na co dzień, przyniosło odrobinę ulgi.
Nawet chodząc na terapię, nie byłam w stanie otworzyć się tak bardzo, patrząc na drugiego człowieka. Za kilka dni minie półtora roku odkąd walczę z długami.
Oddłużanie i pułapki czyhające na dłużników
Mogłam uniknąć kilku błędów gdybym od początku nie robiła tego sama gdybym nie próbowała naprawić swojego życia po swojemu.
Osoby które doszły do etapu, gdzie realnie patrzą na swoje finanse i często szukają pomocy, są tak zdesperowane, że widząc gdzieś reklamę o treści POMOŻEMY WYJŚĆ Z DŁUGÓW, nie zastanawiają się nawet przez chwilę jakie mogą być konsekwencję podjęcia kolejnej złej decyzji.
Gdy sobie uświadomiłam jak bardzo źle wygląda moja sytuacja, jak większość dłużników zaczęłam szukać pomocy. W dobie internetu wydaje się, że jest to bardzo proste. Wystarczy wpisać do wyszukiwarki hasło JAK WYJŚĆ Z DŁUGÓW i rozwinie się lista firm, które obiecują nam „pomoc dla zadłużonych”. Fora na których chwali się daną firmę pod niebiosa i komentarze zadowolonych „klientów”, którzy w bardzo szybkim czasie zostali uwolnieni od długów, robią swoje. Działają na wyobraźnię. I kolejne osoby łapią się na cudowną firmę, która obiecuje naprawić nasze życie w mgnieniu oka. Szkoda tylko, że te obietnice kosztują kilka nieraz tysięcy i nigdy nie zamieniają się w rzeczywistość.
Moje oddłużanie trwa, jak pisałam, już półtora roku. I dzięki temu wiem, że ludzie zadłużeni nie mają świadomości ile trwać musi proces wychodzenia z długów i w ciemno kupują bajki o szybkim wyjściu z długów. Kiedyś też tak myślałam. Nie miałam pojęcia, że strona dla zadłużonych, na której wychwala się firmę oddłużeniową tak naprawdę należy do tej firmy. A ci wszyscy cudownie oddłużeni to po prostu avatary pracowników.
Wracam do opowieści o wychodzeniu z długów. A proces oddłużania zaczęłam od…
Pożyczki dla zadłużonych, czyli pożyczam, płacę Habzie i płaczę
Pierwszy mój plan to pożyczka dla zadłużonych, czyli kredyt który pozwoli skonsolidować wszystkie moje zobowiązania. Trafiłam w sieci na firmę HABZA, skontaktowałam się z osobą zajmującą tego typu kredytami i usłyszałam, że ciężko będzie, ale da się zrobić. Przesłałam listę swoich zobowiązań, wszystkie potrzebne dokumenty i czekałam wierząc w to, że już po miesiącu będę wolna od długów. Po dwóch tygodniach dostałam wiadomość SMS z mBanku, że kredyt został udzielony. Zdziwiona zadzwoniłam do osoby zajmującej się moją sprawą i usłyszałam, że muszę tylko przyjechać do Warszawy podpisać dokumenty i mam pieniądze. Ale, że to nie jest kwota jaką chciałam i nie pokryje całego zadłużenia. Zawsze to coś – pomyślałam. Wtedy jak się okazało była to kwota pokrywająca zaledwie 25% moich zobowiązań, ale po wysłuchaniu argumentów pracownika Habzy, żebym się nie załamywała, że to na początek i że będą próbować dalej, wsiadłam w pociąg i pojechałam do Warszawy.
Podpisałam dokumenty i wróciłam do domu. Nie czułam radości, euforii w momencie, gdy pieniądze zjawiły się na koncie. Wręcz przeciwnie – po opłaceniu prowizji w kwocie 7 000 zł firmie Habza doszło do mnie, że tak naprawdę stoję w miejscu albo wręcz cofam się. Tonę jeszcze bardziej, bo przecież doszło mi nowe zobowiązanie, tylko tym razem już wobec banku. Przy moich długach kolejna rata w wysokości prawie 600 zł miesięcznie to strzał w oba kolana.
Po kilku dniach odebrałam telefon od osoby z firmy Habza, że się martwi, bo wie, że to nie jest to czego oczekiwałam. I że kredyt przez firmę Habza załatwiony nie pokryje moich zobowiązań, ale jest jeszcze jeden bank, który nie widzi chwilówek. Oddział tego banku jest w moim mieście i żebym tam próbowała. Ja już nie chciałam niczego próbować i słuchać „dobrych rad”, byłam pogrążona o kolejne 34 000 zł, z czego tak naprawdę na moje konto trafiło trochę ponad 18 000 zł. Wszystko przelałam na chwilówki, wystarczyło na ich niewielką część.
Nie wiem jak jest teraz (i jak to wygląda u innych pośredników), ale w momencie mojej współpracy z firmą Habza w umowie był punkt zabezpieczenie dla firmy, że gdy oni załatwią kredyt, a ja z niego zrezygnuję i tak będę musiała zapłacić jakiś procent firmie za zerwanie umowy. Więc jeżeli ktoś zdecyduje się na taki krok jak ja, niech 10 razy najpierw to przemyśli. A przede wszystkim sens brania kolejnych pożyczek, z których grube tysiące odda pośrednikowi.
Wracam do pętli długów uboższa o kredyt
Po tym doświadczeniu w dalszym ciągu spłacałam chwilówki. Oczywiście kolejną chwilówką. 18 000 które wpłaciłam, bardzo szybko wróciły w postaci kolejnych zobowiązań. Nie miałam jeszcze zaległości, ale byłam już na finansowym dnie. Wiedziałam, że żaden kredyt konsolidacyjny mi nie pomoże, a nawet gdyby to ja takiego kredytu, który zapewniłby spłatę wszystkich zobowiązań nie dostanę i żadna firma nie jest w stanie takiego kredytu mi załatwić.
Firma oddłużeniowa – kolejna próba
Zaczęłam szukać innego rodzaju pomoc. Przeszukiwałam internet, fora z nadzieją na znalezienie kogoś, kto naprawdę potrafi pomóc, kto da nadzieję. Na jednym z forów zwróciłam uwagę na firmę oddłużeniową, której nazwa często się przewijała. Dodatkowo we wpisach były opinie zadowolonych osób przedstawiających się jako jej klienci. Postanowiłam spróbować, bo już niewiele miałam do stracenia. Znalazłam stronę firmy, skontaktowałam się telefonicznie, później mailowo przesyłając listę swoich zobowiązań i na drugi dzień skontaktowała się ze mną pani z obsługi klienta mówiąc, że są w stanie mi pomóc. Pomoc na początek będzie kosztowała 3000 zł, w ramach tej opłaty wyślą mi pisma stworzone przez prawnika, które ja mam z kolei wysyłać do wierzycieli. Podziękowałam pani za kontakt, powiedziałam, że muszę to przemyśleć i poinformuję czy chcę podjąć taką współpracę.
Dzisiaj dziękuję Bogu że faktycznie to przemyślałam, że nieufna w akcie desperacji nie podjęłam decyzji aby wybrać takie rozwiązanie, że nie wzięłam kolejnej chwilówki żeby zapłacić firmie niemałą kwotę za pisanie pism. Przez kolejne dwa dni pani naciskała, pytała czy już podjęłam decyzję informując również, że za chwilę będę musiała zapłacić więcej, nawet jeśli się zdecyduję, że tak powiedział prawnik. Nie wiem dlaczego miałabym zapłacić więcej, czy podana na początku opłata to była jakaś promocja czy takie stawianie sprawy to próba wymuszenia na mnie szybszego podjęcia decyzji. Nie wiem i nigdy się tego nie dowiem, i tak naprawdę nawet mnie to nie interesuje.
Cieszę się tylko, że uniknęłam kolejnego błędu, bo zastanawiam się czy naprawdę musimy płacić kilka tysięcy złotych za pisma do wierzycieli, które często sami możemy napisać i wysłać (ew. kupić za jakieś śmieszne pieniądze)? Czy ktoś lepiej niż my sami opisze naszą sytuację? Czy wierzyciel będzie bardziej przychylny pismom napisanym przez firmę oddłużeniową niż pismom które napiszemy sami?
Wysyłam pisma do wierzycieli, już wiem, że szkoda było na znaczki…..
Idąc tym tropem, wysyłam prośby o restrukturyzację do firm typu Provident czy Hapi. A także do kilku chwilówek krótkoterminowych pisma o rozłożenie na raty i od ani jednej firmy nie dostałam pozytywnej odpowiedzi. Wcale mnie to nie zdziwiło, upewniło tylko w tym, że z mojego i tak pustego portfela nie uciekło na próżno kolejne 3 tys. zł, a może i więcej, bo przecież tyle kosztowała pomoc przez parę miesięcy. A co byłoby później?
Uratowałam się w ostatniej chwili, gdy nie widziałam już nadziei
W kontaktach z firmami oddłużającymi nie mam bardzo dużego doświadczenia, bo miałam to szczęście że po dwóch porażkach postanowiłam spróbować ostatni raz jak to mówią do 3 razy sztuka. I udało mi się, trafiłam na ludzi którym oczywiście nie bez obaw postanowiłam zaufać i nie żałuję tego. Chociaż na początku również nie obyło się bez turbulencji, bo pierwszy krok, który musiałam zrobić, to przestać płacić wszystko i odciąć się od tego. Był dla mnie ciężki do przejścia, wręcz absurdalny wymóg, ale dostosowałam się, zaufałam, przeszłam twardą windykację i myślę że jestem na ostatniej prostej prowadzącej do zamknięcia pewnego rozdziału mojego życia.
Poznałam wiele osób z takim problemem jak mój, poznałam ich historię, problemy nie tylko finansowe i wiem, że skala zadłużenia w naszym kraju jest ogromna i nadal rośnie. Tu nie ma znaczenia status społeczny, środowisko z jakiego się wywodzimy, wykształcenie – czasami wystarczy jedna zła decyzja, która pogrąży nas i nasze finanse na długi czas.
Tak szybko jak rośnie liczba osób zadłużonych tak szybko również rośnie liczba firm mających na celu pomoc ludziom zadłużonym. Tylko czy faktycznie tę pomoc otrzymamy, czy jest to po prostu dobry sposób na zarobienie pieniędzy na ludziach niejednokrotnie tak przytłoczonych i załamanych swoją sytuacją, że nie myślących już logicznie i nie widzących zagrożenia, które czai się pod hasłem
POMOŻEMY CI WYJŚĆ Z DŁUGÓW
Jesteśmy bardzo łatwym łupem: słabi, zmęczeni, przygnieceni ciężarem, który dźwigamy sami i pragniemy tylko tego, żeby ten ciężar ktoś z nas ściągnął. Po moich doświadczeniach oraz po długich godzinach rozmów z osobami zadłużonymi nie boję się napisać, że otaczają nas hieny, które zarabiają na czyimś nieszczęściu. Oni zarobią, a my poniesiemy konsekwencję. Człowiek oszukany czy taki, którego nadzieje legły w gruzach, bo wcześniej czy później brak profesjonalizmu takiej firmy nas dotknie, nawet jak później trafi na kogoś kto faktycznie potrafi pomóc zadłużonym nie zaufa już, nie uwierzy że naprawdę można przez to wszystko przejść i wyjść na prostą o wiele mniej „pokiereszowanym” przez wierzycieli firmy windykacyjne czy sądy.
Dlaczego pomoc zadłużonym kosztuje?
Ktoś powie, że nic nie ma za darmo, oczywiście za wszystko trzeba płacić: szewc za swoją pracę bierze pieniądze, krawiec, każdy z nas, więc też nie możemy oczekiwać, że ktoś, kto naprawdę jest w stanie nam pomóc zrobi to za darmo ale jeżeli za coś płacimy oczekujmy wyników tej pracy. Nie dajmy nabierać się na to, że jakiekolwiek pisemka same załatwią sprawę, bo nie załatwią. Nie wierzcie w to że ktoś wszystko zrobi za nas, a długi znikną. Nawet współpraca z naprawdę profesjonalną firmą oddłużeniową nie oznacza pozbycia się problemu w ciągu miesiąca czy dwóch czy nawet pół roku. Profesjonalna firma nie będzie karmić bajkami, że wszystko będzie super dobrze, bo to też nie są cudotwórcy, nie wszystko da się wygrać, nie każdy wierzyciel bez problemu pójdzie na ugodę, a na wszystko potrzeba czasu.
Oddłużanie nie polega na tym, że ktoś machnie różdżką i długi przestaną istnieć
Żeby móc stanąć na nogi potrzebujemy profesjonalnej pomocy ale nikt za nas całej pracy nie wykona, nikt na siebie nie weźmie windykacji, strachu, który czujemy, lęku przed każdym kolejnym dniem. Bądźmy świadomi tego, że kawał ciężkiej pracy musimy wykonać sami. Profesjonalna firma oddłużeniowa to taka, która nie obiecuje gruszek na wierzbie. To ludzie, którzy realnie przedstawią nam naszą sytuację, znajdą sposób abyśmy jak najmniej dotkliwie odczuli konsekwencję windykacji, zapewnią pomoc prawników. Bo nie oszukujmy się, sąd dotknie większość z nas, ale tu też profesjonalna firma, jeżeli tylko znajdzie jeden słaby punkt wierzyciela zrobi wszystko byśmy z sądu nie wyszli z opuszczoną głową. A wręcz odwrotnie, aby to wierzyciel otrzymał informację, że jego pozew został oddalony w całości.
Poczucie bezpieczeństwa w procesie oddłużania
Profesjonalna firma oddłużeniowa daje poczucie bezpieczeństwa, którego nam tak bardzo brakuje, ale to poczucie bezpieczeństwa to po prostu efekt ich pracy. Moja ostatnia prosta do wolności to sądy i oczywiście, że się boję bardzo się boję, bo sędzia to też człowiek, który ma gorsze lub lepsze dni. I którego nawet najlepsze pisma procesowe, które dostaję od prawników przed rozprawą, mogą nie przekonać. Który może nie wysunąć propozycji ugody czy mediacji, nie oszukuję sama siebie, ale z moim opiekunem już rozważamy różne opcje dalszych działań, gdyby jednak wszystko poszło nie po naszej myśli i to jest w tym wszystkim chyba najważniejsze. Świadomość, że nie jestem sama.
Każdą osobę zadłużoną czeka mniej więcej ta sama droga do przejścia.
Moje końcowe życzenia i apel do innych dłużników
Życzę wszystkim zadłużonym tego, żeby na tej drodze nie spotkali nikogo, dla kogo będą tylko kolejnym źródłem łatwego i wyłudzonego dochodu. Żeby wierzyli w to, że można wyjść z tego bagna, ale żeby nie wierzyli naiwnie że droga jest łatwa i że zawsze wszystko będzie szło po naszej myśli. Nie oczekujcie cudów i nie wierzcie w opowieści o szybkim i bezbolesnym wychodzeniu z długów, bo takie nie istnieje, a opowiadanie o tym jest pierwszym elementem „urabiania” osoby zadłużonej. Analizujcie każdą swoją decyzję nawet 10 razy, bo konsekwencję tych decyzji poniesiemy tylko my. I pamiętajcie, że bycie dłużnikiem nie czyni nas gorszymi ludźmi. W dalszym ciągu mamy swoje prawa i możemy chodzić z podniesioną głową.
Życzę wszystkim aby spotkali na swojej drodze ludzi takich jakich ja miałam okazję spotkać mojego opiekuna , prawników, którzy piszą dla mnie sprzeciwy, odpowiedzi na pozew czy pisma procesowe. Ale też ludzi w takiej sytuacji jak moja: samotne matki walczące o każdy dzień, starsze panie zupełnie bezbronne wobec wierzycieli i windykacji, ojców, głowy rodzin stających na wysokości zadania i mimo wszystko zapewniających byt swojej rodzinie. Nie poddawajcie się dłużnicy. W razie czego piszcie do mnie: walkazdlugami@gmail.com
Jak niesamkwicie potrzebny byl ludziom ten artykuł, tego nie da sie opisać. Zaczynam dzień z innym nastawieniem, autorce szczerze dziękuję, byc może nPisze kilka słów i pytań zwiazanych z moją batalią. Pozdrawiam.
Przekazaliśmy podziękowania autorce. Wiemy, że tego typu wyznanie dłużnika jest dla osób w podobnej sytuacji nadzieją na to, że za rok-dwa mogą zacząć normalnie żyć. Jak autorka. Choć dziś widzą świat w czarnych barwach. I nigdzie nie mogą zobaczyć światełka w tunelu. To pojawia się (opinia samych dłużników) w trakcie konsultacji oddłużeniowych. Gdy mogą spojrzeć na swoje długi zupełnie inaczej niż do tej pory. I zrozumieć, że wyjście z długów jest prostsze niż się przez miesiące, a nierzadko lata, wydawało.
Adres do pani Ilony nie prawidłowy potrzebuje pomocy od tej pani z artykułu proszę o informację i kontakt do pani z artykułu
Dziękujemy za wykrycie niepotrzebnego znaku w adresie, który faktycznie sprawiał, iż był on nieprawidłowy. Adres został zaktualizowany i teraz każdy, kto chciałby czerpać z doświadczenia dłużniczki, może się z nią bezpośrednio skontaktować.
A może ktoś chciałby podzielić się z nami swoją własną historią walki z długami?