VFS, czyli windykacja Volvo Financial Services
Na stronie internetowej VFS (Volvo Financial Services, które roboczo zwać będę dalej Volvo Leasing) wita nas budujący tekst:
„Rozumiemy Twój biznes jak mało kto. Dlatego jesteśmy w stanie zaoferować rozwiązanie globalnego partnera, któremu możesz zaufać.”
Podkreśliłem specjalnie piękne słowa o zaufaniu, gdyż zdarzyła się okazja, aby sprawdzić w praktyce, jak VFS zachowuje się, gdy ich klient wpadł w tarapaty finansowe i potrzebuje pomocy leasingodawcy. Wszak, jak mówi stare polskie przysłowie, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.
Od nauki jazdy po transport ciężki, czyli skąd wziął się Volvo Leasing w życiu bohatera artykułu
Pan Marek (imię zmienione) prowadzi szkołę nauki jazdy. Nauka jazdy to biznes spokojny, ale stabilny. Wszak każdego roku kolejni młodzi ludzie zdobywają uprawnienia, więc wystarczy tylko trzymać wysoki poziom nauczania, aby nie martwić się o klientelę. Pana Marka zawsze jednak „kręcił” transport ciężki. Branża, jak wiadomo, dająca dużo adrenaliny, ale i satysfakcji. Również finansowej.
Po kilkuletnim namyśle pan Marek zdecydował się wejść na rynek transportu. Jego wybór padł na Volvo, które – o czym już czytelnicy zdążyli się dowiedzieć – finansuje zakupy poprzez spółkę córkę Volvo Financial Services. I z tą właśnie spółką pan Marek podpisał był umowę. Zestaw odebrał i zaczął puszczać w trasy. Był to marzec 2019 roku. Interes szedł na tyle sprawnie, że w styczniu 2020 pan Marek zdecydował się wyleasingować kolejne 4 pojazdy Renault T high cab. Oczywiście nie zastanawiał się nad rozwiązaniem innym niż leasing bezpośrednio w Volvo poprzez VFS. Jak się okazało na początku października, był to jeden z jego największych błędów. Samochody jeszcze nie przestały pachnieć nowością, gdy
przyszedł COVID, a świat stanął w miejscu
Stanęła również branża transportowa. A wraz z nią nowe samochody pana Marka. Które zamiast jeździć i zarabiać, stały i pachniały. Wciąż nowością.
Pojawiły się problemy z płynnością finansową i wezwania do zapłaty, przedsiębiorca w miarę możliwości starał się przelewać na konto VFS tyle, ile miał. A że nie miał za dużo, gdyż samochody wszak nie zarabiały na siebie, dług sukcesywnie się powiększał. VFS rzucił klientowi pierwsze koło ratunkowe. Tyle, że było ono obciążone ołowiem….
Wakacje leasingowe, czy też wakacje COVID-owe, czyli pomoc, która nie pomogła
Wakacje leasingowe nie są regulowane ustawą, jest to dobra wola firm leasingowych, mająca za zadanie pomóc klientom przetrwać trudny okres. Ta dobra praktyka została zainicjowana przez PKO Leasing, a wszystkie inne firmy poszły w ślady lidera rynku. To normalne i zrozumiałe. Przy czym klienci największych na rynku graczy otrzymywali z reguły 6 miesięcy radykalnego obniżenia raty leasingowej od swoich wierzycieli. Przyglądałem się tym procesom we wspomnianym PKO Leasing, jak również w Idea Getin Leasing czy mLeasing, zatem owe 6 miesięcy wakacji leasingowych było normą. O czym możesz, Szanowny Czytelniku, przeczytać w tym artykule.
Volvo Leasing zaproponował panu Markowi całe 2 miesiące wakacji leasingowych. Warunkowane w dodatku tym, że w trakcie trwania wakacji COVID-owych spłaci aktualne zadłużenie. Zatem to koło ratunkowe było kołem tylko z nazwy, gdyż w sytuacji klienta nie zmieniało nic.
Zatem klienci PKO czy IGL na swoich kołach spokojnie dryfowali w kierunku bezpiecznego brzegu, a pan Marek odmówił VFS, dziękując za opcję, która w jego przypadku nie dawała nic.
Można zastanawiać się, czy postawa klienta Volvo Leasing była aktem arogancji i buńczuczności, czy też przeciwnie – aktem uczciwości w sytuacji, gdy klient wiedział, że nie podoła odgórnie narzuconym warunkom.
Poprosił VFS o korzystniejsze warunki i otrzymał dodatkowy miesiąc wakacji. Ale znów z opcją obligatoryjnej spłaty zadłużeń. Nie skorzystał, będąc świadomym braku możliwości wywiązania się z umowy.
W tym momencie zaczął z zazdrością patrzeć na kolegów z branży, którzy od swoich leasingodawców otrzymali pełne wakacje w wymiarze 6 miesięcy. Szczególnie, że miał świadomość, jakie propozycje daje konkurencja VFS, gdyż oprócz ciężarówek posiadał inne leasingi, brane na potrzeby swojego Centrum Szkolenia Kierowców i Diagnostów.
Tyle tylko, że nie miał już na to wpływu, z kim związał się umową….
VFS na tle innych firmach leasingowych, z którymi pan Marek kooperuje
Jak wspomniałem, klient „leszczem” nie jest i jego doświadczenie z leasingami jest spore. Po wprowadzeniu stanu epidemii rozdzwoniły się telefony od innych firm leasingowych z propozycjami wakacji. W efekcie po kilku dniach pan Marek miał taką oto listę nowych warunków:
- IDEA GETIN BANK – NACZEPA CIĘŻAROWA – FIRANKA, RATA 1500ZŁ, „WAKACJE COVID-19″ 6 RAT POMNIEJSZONYCH DO 285 ZŁ- BEZPOŚREDNI KONTAKT ZE STRONY LEASINGODAWCY Z PROPOZYCJĄ,
- LEASING POLSKI – SAM. CIĘŻAROWY „L”, RATA 1350 ZŁ, „WAKACJE COVID-19″ 4 RATY POMNIEJSZONE DO 210 ZŁ – KONTAKT TELEFONICZNY,
- BNP PARIBAS – MOTOCYKL „L”, RATA 850 ZŁ. „WAKACJE COVID-19″ 6 MIESIĘCY RATY OBNIŻONE DO 185 ZŁ – SAMI ZADZWONILI,
- SANTANDER MULTIRENT SAMOCHÓD OSOBOWY „L”, RATA 821 ZŁ, „WAKACJE COVID-19″ SAMI ZAPROPONOWALI OBNIŻENIE RAT NA 6 MIESIĘCY I OBNIŻYLI RATĘ DO POZIOMU ODSETEK tj. 280 ZŁ,
- LEASING OD STRONY SPEDYTORA – 4 SZTUKI NACZEPY CIĘŻAROWE, 2512 ZŁ RATA X 4 SZTUKI, KONTAKT MAILOWY I ZAWIESZENIE KAPITAŁU NA 6 MIESIĘCY RATA W WYSOKOŚCI 325 ZŁ X 4 SZTUKI.
Jak wygląda propozycja Volvo Leasing na tle rynkowej konkurencji? Niestety słabiutko. A wakacje COVID-owe były kluczem do tego, aby klient miał szansę z powstałych w wyniku zastoju zadłużeń wyjść obronną ręką.
Ostateczna szansa dla klienta VFS, potocznie nazywanego Volvo Leasing
Odszedł wrzesień i firmy transportowe powoli zaczęły odrabiać straty. W tym również firma pana Marka. Jego zaległości w Volvo Leasing sięgały czerwca. To znaczy trzech miesięcy wstecz. Pan Marek w końcu otrzymał to, co z reguły każdy dłużnik otrzymuje – wypowiedzenie umów leasingu. Wraz z informacją, że jeśli spłaci zaległości do końca września, będzie mógł umowy wznowić.
Czego, rzecz jasna, z przyczyn oczywistych zrobić nie mógł. Gdyż dopiero zaczął odrabiać straty. Gdyby w tym momencie otrzymał propozycję restrukturyzacji umów leasingowych, czyli wydłużenia ich o kilka miesięcy i rozłożenia zaległości na raty, jego umowy byłyby uratowane. Ale propozycja jednorazowej spłaty trzymiesięcznych zaległości nie była rozwiązaniem, które mogłoby uratować cokolwiek.
Postawiony pod ścianą pan Marek zaczął szukać ratunku. Wpisał do wyszukiwarki frazę „wypowiedziana umowa leasingu” i po chwili zaczął czytać moje artykuły o tym, jak firmy leasingowe zachowują się w stosunku do swoich dłużników.
Ponieważ nie opisuję spraw banalnych, ale wyłącznie trudne, lektura artykułów mocno go zbudowała. Uwierzył, że skoro rynkowi giganci są w stanie pochylić się nad jednostką, to szukająca swojego miejsca na rynku firma tym bardziej.
Wszak logicznym jest, a przynajmniej być powinno, że dla firmy, która chce zaistnieć, nie ma lepszej reklamy niż uratowany z opresji klient. Klient, który będąc w branży, niejednemu właścicielowi firmy transportowej powie, że Volvo Leasing jest firmą potrafiącą pomóc klientowi w sytuacji trudnej, co wielu nieznających nawet nazwy VFS skłoni do przypomnienia sobie jej w momencie pozyskiwania kolejnych pojazdów do swoich flot.
Zbudowany pan Marek poprosił mnie o pomoc. Ponieważ nie znałem wcześniej firmy VFS, zainteresowałem się tematem. Każda kolejna firma leasingowa, której działania w stosunku do zadłużonego klienta poznam, pozwala mi na coraz bardziej wiarygodne oceny innych firm z branży. Zatem w związku z możliwością zdobycia nowej wiedzy zostałem pełnomocnikiem prawnym pana Marka i podjąłem działania w kierunku
kontaktu z dyrektorem windykacji VFS
Pani dyrektor windykacji zaprosiła mnie do Młochowa (siedziba VFS, czyli Volvo Leasing) na spotkanie. Spotkań z dyrektorami windykacji mam za sobą wiele. Zawsze zapraszają mnie w jednym celu: aby porozmawiać o sytuacji i wyjściu z niej. Nawet jeśli finalnie miałoby nie dojść do wypracowania kompromisu.
VFS niestety jest inne. Okazało się, że zaproszenie do Młochowa miało na celu poinformowanie mnie, że firma VFS nie zamierza dać klientowi jakiejkolwiek szansy na uratowanie umów i oczekuje zwrotu pojazdów.
Dobrze, Szanowny Czytelniku, przeczytałeś. Zostałem zaproszony i pokonałem 350 km w jedną stronę tylko po to, aby usłyszeć, że nie mamy o czym rozmawiać. Tak jakby (szczególnie w dzisiejszych czasach) nie można było tej informacji wysłać mailem czy nawet SMS-em.
Nie komentuję tego, każdy z czytających oceni to po swojemu. Dodam tylko, że po mej wizycie w Młochowie odbyłem rozmowę z dyrektorami windykacji kilku firm leasingowych i nie chcieli mi wierzyć, że zostałem zaproszony tylko po to, aby dowiedzieć się, że firma Volvo Leasing nie ma nic do zaproponowania.
VFS i ich ocena
Jak raczył był powiedzieć mi (obecny na spotkaniu z panią dyrektor windykacji VFS) firmowy prawnik, spółka nie ma sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o ich działania w stosunku do dłużnika Marka. Święte słowa. I podpisuję się pod nimi. Bo też nikt nie zarzuca Volvo Leasing niczego. Pod względem prawnym sprawa jest klarowna – klient wpadł w długi, nie zapłacił trzech kolejnych umów, otrzymał wypowiedzenie umowy i żegnamy klienta.
Tyle tylko, że mając informacje, iż po raz pierwszy od 6 miesięcy klient wreszcie zaczął zarabiać i sam deklaruje, że czuje się na siłach przystąpić do spłacania zaległości wraz z regulowaniem rat bieżących, można było spokojnie umowy uratować.
Doświadczenie podpowiada mi, że tak stałoby się, gdyby pan Marek był klientem nie VFS, a jednej z liderujących pod względem wartości udzielonych leasingów firm. Poniżej statystyki dostępne na stronie ZPL. Niestety, w danych statystycznych brak jest danych firmy VFS. Jak dowiedziałem się od p. Anny Polak z ZPL, żadna firma nie ma jednak obowiązku raportowania swoich wyników. Zatem tego, jak prezentuje się VFS na tle konkurencji nie sprawdzę. Nie dowiem się również, jaki jest udział w rynku tej firmy. Czy mówimy już o procentach, czy jeszcze o promilach. I Dlaczego Volvo Leasing nie publikuje danych o swoim udziale w rynku…..
W tabeli widzimy wartość leasingowanych pojazdów czterech największych pod tym względem firm.
Dla których, choć nie muszą tego robić, uratowanie każdej pojedynczej umowy jest cenne. Sądzę, że nie ma w tym żadnych samarytańskich gestów, a czysta kalkulacja. Zapewne wiedzą, że uratowany klient, ba, wyciągnięty z beznadziejnej sytuacji to najcenniejsze źródło reklamy. Skuteczny szeptany marketing jest nie do przecenienia. A wbrew pozorom klienci nie zapominają takich gestów. Dlaczego? Już tłumaczę.
Czemu uratowany dłużnik chwali latami leasingodawcę?
Na przykładzie pana Marka – bohatera niniejszego artykułu. Jedna decyzja pani dyrektor windykacji VFS o skreśleniu go jako klienta sprawia, że za moment 14 pracowników jego firmy zamelduje się w pośredniaku. A on sam wpadnie w finansowe tarapaty. Decyzja o tym, że VFS da klientowi czwartą, ostatnią szansę, pozwoli mu uratować firmę i wspominać Volvo z wdzięcznością.
I polecać wszem i wobec jako firmę, której można zaufać. Że wyciągnie do dłużnika rękę, gdy ten będzie pod wodą.
Jedno kliknięcie w przycisk z napisem ENTER zmienia wszystko. Szkoda, że w tym przypadku palec trafił w przycisk z napisem CANCEL.
Podsumowaniem niechaj będą słynne słowa założyciela sieci Walmart, Sama Waltona:
Jest tylko jeden szef. Klient. On może zwolnić każdego w firmie, od prezesa w dół – po prostu wydając swoje pieniądze gdzie indziej.
A dla szukających wiedzy o tym, jak podchodzi się do dłużnika w firmie, która mogłaby być dla VFS wzorem postępowania, w której indywidualne animozje w stosunku do dłużnika nie mają prawa wpływać na decyzje o jego losach – polecam lekturę artykułu: Jak PKO Leasing ratowało dłużnika, czyli czego firmy leasingowe mogą uczyć się od lidera