Wypowiedziana umowa leasingu w PKO Leasing
Czy wybierając firmę leasingową (np. PKO Leasing) kierujesz się czymś więcej niżeli wysokość raty? Jeśli nie, to ta historia otworzy Ci oczy. Czasem najważniejsze w umowie nie jest to, ile płacisz, gdy wszystko idzie dobrze, ale jak zostaniesz potraktowany, gdy Twój świat stanie na głowie. Zanim jednak poznasz mrożącą krew w żyłach, ale prawdziwą opowieść Damiana, oto twarde, praktyczne know-how, które musisz znać.
Wypowiedzenie umowy leasingu w pigułce – co musisz wiedzieć
1. Kiedy leasingodawca może wypowiedzieć mi umowę?
Najczęściej wystarczy, że zalegasz z zapłatą co najmniej jednej pełnej raty. Leasingodawca najpierw wyznaczy Ci na piśmie dodatkowy termin do zapłaty zaległości z ostrzeżeniem, że po jego bezskutecznym upływie może wypowiedzieć umowę.
2. Co się dzieje po wypowiedzeniu umowy?
Otrzymujesz oficjalne pismo i jesteś zobowiązany do natychmiastowego zwrotu przedmiotu leasingu. Dalsze użytkowanie sprzętu może zostać potraktowane jako przywłaszczenie. Równocześnie leasingodawca rozpoczyna procedurę rozliczenia umowy, co najczęściej kończy się wystawieniem noty obciążeniowej na pozostałą do spłaty kwotę.
3. Czy można wznowić (reaktywować) wypowiedzianą umowę?
To zależy wyłącznie od dobrej woli i polityki leasingodawcy. Niektóre firmy, jak pokazuje historia poniżej, są skłonne dać klientowi drugą szansę, jeśli ten spłaci całe zadłużenie. Inne bezwzględnie dążą do odebrania i zlicytowania sprzętu.
4. Ile to kosztuje?
Oprócz zaległych rat musisz liczyć się z kosztami windykacji oraz opłatą manipulacyjną za wznowienie umowy. W przypadku PKO Leasing jest to równowartość 1,5 raty leasingowej (ale nie mniej niż 500 zł i nie więcej niż 6000 zł). Do tego musisz doliczyć opłaty za windykację, średnio ok. 3500 zł
Case Study: prawdziwa historia Damiana, czyli leasing w ogniu
Nota od redakcji: Poniżej, słowo w słowo, prezentujemy oryginalną historię jednego z przedsiębiorców, która jest brutalnie szczerą lekcją na temat tego, co w leasingu jest naprawdę ważne. To nie jest opowieść marketingowa. To jest zapis prawdziwej walki o przetrwanie.
Leasing – pułapki na przedsiębiorców
Umowa leasingu z reguły trwa kilkadziesiąt miesięcy. Jest to czas, w którym niezależnie od kondycji finansowej swojej firmy trzeba płacić miesięczne raty. Gdy się płacić przestanie – pojawiają się zawsze te same problemy: wypowiedzenie umowy leasingu, kosztowna windykacja i opłaty za wznowienie wypowiedzianej umowy po spłacie zaległości.
Damian miał szczęście, gdyż pierwszą umowę na leasing ciężarówki spłacił bez problemu. Bez problemów spłacił również drugi i trzeci samochód – firma transportowa, którą prowadził, działała coraz prężniej. Do tego stopnia, że na rozmowy o współpracę zaczęli zapraszać go coraz więksi gracze. Tacy, z którymi umowa rodzi bardzo poważne pieniądze. Pieniądze, które do tej pory wydawały się Damianowi wyłącznie mrzonką.
„Weź trzy samochody w leasing – będzie fajnie”, mówili
Na drżących nogach szedł Damian na spotkanie z potentatem w branży. Wcześniej przez trzy dni kazał żonie szczypać się co chwilę. Gdy utwierdzał się, że zaproszenie na rozmowę o współpracy nie jest snem – siadali z żoną i snuli plany na przyszłość. Nowy dom, kilka mieszkań pod wynajem, rozbudowa floty, może własny plac i magazyny?
Potentat przyjął Damiana ciepło. Pyszna kawa podana przez sekretarkę, o której Damian pomyślał, że jak nic kilka miesięcy wcześniej startowała w wyborach Miss Polski i przyjemna rozmowa. Nieco zmarszczył się potentat, gdy usłyszał, że Damian ma tylko trzy zestawy. Ale szybko przeszedł do konkretów:
– Weźmiesz chłopie jeszcze trzy auta w leasing i możesz jeździć dla mnie choćby od przyszłego miesiąca – potentat nie potrzebował czasu na znalezienie rozwiązania.
Damian wracał do domu jak na skrzydłach. Zdawałoby się, że dosłownie czuł zapach przyszłych pieniędzy – cały świat nimi pachniał.

Niespłacone raty leasingu i windykacja
Niebawem sześć TIR-ów zaczęło jeździć dla potentata. Damian podniósł pensję kierowcom, aby mieć pewność, że nie uciekną do Tadka (lokalny konkurent Damiana), gdyby ten z zazdrości chciał ich podkupić.
Nowe samochody jeździły jak należy, kierowcy wywiązywali się z zadań i nadszedł czas wystawienia pierwszej faktury. 111 658 netto na fakturze wyglądało jak najpiękniejszy obraz w najlepszej galerii (Damian na malarstwie znał się słabo, wręcz wcale się nie znał, ale obraz faktury wyjątkowo przypadł mu do gustu).
Tyle tylko, że pieniądze na konto nie przyszły. Teraz, ani w kolejnych dwóch miesiącach. Damian z nerwów przestał spać. Wszystkie oszczędności poszły na paliwo do zestawów, opłat za autostrady i koszty kierowców, którzy przemierzali Europę Zachodnią, Rosję i Bliski Wschód. Na raty leasingu nie starczyło. Ba, brakło nawet na rachunki domowe…
Damian dojrzewał do poważnej rozmowy z potentatem, ale wiedział, iż ten w gniew wpada łatwo. A podpaść mu z powodu braku zaufania do jego wypłacalności i uczciwości – koniec marzeń o nowym domu, placu z magazynami i mieszkaniach pod wynajem.
Postanowił czekać.
Leasing i wypowiedzenie umowy leasingowej
Nie czekał natomiast leasingodawca. Po wielu próbach kontaktu i wysyłce monitów wreszcie wypowiedział Damianowi umowę. Na wszystkie sześć umów leasingowych. Wyznaczył termin spłaty całości zobowiązania lub zwrotu pojazdów.
Damian otworzył kopertę i osunął się na krzesło dysząc jak karp wigilijny niesiony w reklamówce do domu z marketu czy targowiska przez amatora ryb – sadystę. Zadłużenie w firmie leasingowej to prawie 80 tysięcy złotych. Termin spłaty dwa tygodnie. Co robić, jak wybrnąć z tej sytuacji?
Próbował dzwonić pod numer podany na wypowiedzeniu, ale jak to w takich sytuacjach bywa – szeregowy pracownik potwierdza tylko to, co już Damian wie. Próbuje prosić i błagać – cóż na to jednak może pracownik na słuchawce, który ze względu na stanowisko nie posiada krzty mocy decyzyjnej? „- Wpłata albo odstawienie pojazdów, nic dla Pana nie mogę zrobić” – słyszy w odpowiedzi słowa windykatora, spadające na jego głowę jak gilotyna.
Czy można przedłużyć okres wypowiedzenia umowy leasingu?
W taki właśnie sposób kończy swoją biznesową karierę wielu właścicieli małych firm transportowych. Wypowiedzenie umowy, brak chęci ze strony leasingodawcy na indywidualne rozpatrzenie prośby, odstawienie sprzętu na parking i licytacja.
Czasami granicę między spełnieniem biznesowych wizji, a bankructwem wyznacza okres jednego miesiąca. Tak było u Damiana, który mając nóż na gardle ruszył do swego kontrahenta prosić o zapłatę. O dziwo, od wielkiego potentata bez problemu uzyskał słowo honoru i potwierdzenie terminu zapłaty na piśmie. Co z tego, skoro obiecany termin przypadał równo 3 tygodnie po wyznaczonym przez leasingodawcę ostatecznym terminie spłaty. Po nim już tylko lawety. A wraz z nimi kara za niedotrzymanie umowy z potentatem – równo milion złotych.
Damianowi została tylko jedna szansa. Wybłagać przesunięcie terminu spłaty u leasingodawcy. Ale jak to zrobić, skoro taki szarak jak on odbija się od windykatorów jak od ściany?
Wypowiedziana umowa leasingu w PKO Leasing i szczęśliwy traf Damiana
Opowieść o Damianie zaczęła się od pytania: „Czy wybierając firmę leasingową kierujesz się czymś więcej niżeli wysokość raty?”. Damian, jak pewnie i 99% leasingobiorców, nie miał pojęcia, że firmy dzielą się na przyjazne dłużnikowi i dla dłużnika bezwzględne. Miał jednak szczęście, że jego wybór padł na PKO Leasing – firmę, która stara się wyciągać rękę do klientów w potrzebie.
Jak wiadomo, nasza firma zajmuje się pomocą firmom zadłużonym w firmach leasingowych i negocjacjami ugód. Damian zgłosił się do nas ze swoim problemem w środę. Już w piątek mogliśmy przekazać mu decyzję dyrektora o wyjątkowym przedłużeniu okresu na wznowienie umowy o miesiąc. Czyli dokładnie o tyle, ile potrzebował.
Przekonanie dyrektora PKO Leasing do tego, że warto dać klientowi szansę zamiast niszczyć mu życie nie było trudne i zajęło nam zaledwie 48 godzin. Ale wierzcie, że są firmy leasingowe, które nie mają w sobie pierwiastka ludzkiego i dla których zadłużony klient to odpad. Gdyby Damian „wylosował” źle, jego los wyglądałby jak setek innych przedsiębiorców. Zwrot sprzętu, zawiadomienie prokuratury i odebranie sprzętu siłą.
Szczęściem Damiana było to, że wszystkie sześć samochodów było leasingowanych w PKO Leasing. Dostał drugą szansę w momencie, gdy przestał wierzyć w nią w najskrytszych marzeniach.
Wnioski: tania rata to nie wszystko
Zanim podpiszesz umowę na leasing czegokolwiek wartościowego – sprawdź, czy firma leasingowa należy do tych, jak PKO Leasing, dla których wciąż będziesz wartościowym klientem nawet wówczas, gdy położą Cię chwilowo kłopoty. Twoja historia nie musi wyglądać jak historia Damiana.
Radosław Chyt
Autor tego tekstu jest dziennikarzem serwisu Windykowani.pl i w swoich badaniach zajmuje się m.in. leasingami. Jego opinie były publikowane m.in. w tygodniku Newsweek. Chcesz zgłosić swój problem do sprawdzenia i opisania w naszym serwisie? Zadzwoń: 530 444 322

Nie zły sponsorowany artykuł z PKO Leasing to dojna krowa. Ograć oszukać firmę i mieć w dupie. Nie wiem skąd autor miał fantazje o pomocy z ich strony nie wierzcie w te kłamstwa nic tu nie jest prawdą. Lepiej wziąć leasing gdzie indziej żadna spółka powiązana z państwem nie będzie wyciągać pomocnej dłoni przy obecnym okradaniu przedsiębiorców, ktoś przecież musi utrzymać te tłuste gęby na samej górze.
Tu autor. Styl i jakość komentarza są najlepszym świadectwem o samym autorze, więc pozostawię je bez komentarza. Z mojej strony pragnę tylko zachęcić do przyjrzenia się innym artykułom na temat firm leasingowych i ich podejścia do dłużnika. Zapewne złapie się Pan/Pani za głowę dowiadując się, że większość firm leasingowych wyciąga uczciwego przedsiębiorcę z kłopotów i czerpie z tego satysfakcję. Jednocześnie nie czyniąc tego wobec tych klientów, którzy swoją postawą (czytaj: cwaniactwem) w żaden sposób na to nie zasłużyli. O nich też znajdzie Pani artykuł – choćby z tegoż samego PKO Leasing: https://mamdlugi.pl/leasing-samochodu-luksusowego-i-konsekwencje-nieplacenia-rat/ Mam nadzieję, że zestawienie tych dwóch artykułów zabije w Pani/Panu predylekcje do węszenia spisku sponsoringu, choć – po lekturze komentarza i ilości nienawiści do świata w nim skumulowanej – nie mam złudzeń, że to poskutkuje. Cóż, są w Polsce ludzie, którzy nie potrafią inaczej i trzeba ich tolerować. Albo wyjechać….
Jeśli nawet nie sponsorowany to niebywale nierzetelny. Dla wszystkich zainteresowanych PKO i chyba Alior (tego nie jestem pewna) mają najdroższe opłaty za wznowienie umowy leasingu. W granicach 150% raty – więc tylko się cieszyć, że „Pan Daniel” nie miał na 3 raty – np. 10.000, a wraz był w posiadaniu 25.000 zł to super dla Pana Daniela. A PKO nie trzeba prosić. Przedłuża każdemu i to po 5, 7 razy – 150% bonusy drogą nie chodzi …
Droga Pani, niby istnieje wolność słowa, ale dobrze, aby były to słowa przemyślane i z czegoś wynikające. Opłaty za wznowienie umowy w PKO Leasing są na tym samym poziomie, co w większości firm leasingowych. Zaskoczę Panią – klient zna jej wysokość w momencie podpisywania umowy. Więc ma świadomość, z czym wiąże się dopuszczenie do wypowiedzenia umowy. W ten sposób może Pani szkalować każdą firmę bez różnicy. Byłoby to usprawiedliwione, gdyby opłata za wznowienia umowy brana była z tzw. kapelusza i klient starający się o wznowienie dostawałby nią jak obuchem w głowę. Ale jeśli wynika z OWUL i klient jest świadomy konsekwencji finansowych zerwania umowy – w czym widzi Pani problem? Na koniec zacytuję jedno Pani śmieszne zdanie: „Przedłuża każdemu i to po 5, 7 razy – 150% bonusy drogą nie chodzi …” Nie, nie każdemu. A wyłącznie tym, którzy doprowadzili do zerwania umowy. I wbrew temu, co się Pani wydaje, wznowienie umowy to nie jest sprawa łatwa. Ani w PKO Leasing, ani w żadnej innej firmie. Po 2 wypowiedzeniach firma leasingowa nie patrzy na zarobek z tytułu wznowienia (swoją drogą są to groszowe sprawy dla leasingu) a na koszty i ryzyko utrzymywania klienta, który ewidentnie męczy się ze swoją umową.
To chyba artykuł sponsorowany, bo znam mnóstwo osób które przez ten leasing są mocno poszkodowane –
odradzam PKO leasing
Dzień dobry,
dziękujemy za opinię. Niestety, chyba pochodzimy z dwóch różnych szkół prowadzenia biznesu – w naszej nikomu nie przyszłoby do głowy, aby artykuł sponsorowany nie był odpowiednio oznaczony.
Natomiast jeśli reklamę własnych usług nazywa Pan „artykułem sponsorowanym”, to proszę wybaczyć, ale nie znam takiego słownika, który tak definiuje to określenie. W naszych artykułach opisujemy tylko to, co zdołamy wynegocjować w imieniu klientów z daną firmą leasingową. Gdyż, jeśli Pan nie zauważył, takie negocjacje to nasza praca (co z resztą jest napisane w komentowanym artykule). I nie są to sprawy rozwiązywane za pstryknięciem palca – co najlepiej wiedzą nasi klienci. Jeśli z naszego doświadczenia PKO Leasing na tle innych firm prezentuje się dobrze, to dlaczego mielibyśmy o tym nie pisać? Przecież naszym zadaniem jest opisywanie rzeczywistości, a nie kredowanie jej. Proszę uważnie prześledzić wpisy na mamdlugi.pl – inne firmy też chwalimy, jeśli dają nam ku temu powód. I odwrotnie – ostrzegamy klientów przed takimi, które z założenia traktują klienta jak wroga. Ot i cała tajemnica.