Dłużnik chwilówek – spowiedź nałogowej pożyczkoholiczki
Dłużnik chwilówek – jaki jest i co czuje? Trudno jest opowiadać czy pisać o własnych uczuciach, lękach oraz obawach. Każdy z nas dłużników, a przynajmniej ogromna większość, traktuje swoją pętlę długów, czyli życiowy błąd, jak wielki sekret – do którego nie dopuszcza nikogo. Albo tylko nielicznych, którym najbardziej ufa. Strach przed ocenianiem i osądzaniem tego co zrobiliśmy i nas samych jest czasami nie do pokonania. Choć wiemy, że ukrywając swoje tajemnice, skazujemy się na osamotnienie w walce, którą przyjdzie nam stoczyć z samym sobą i długami. Ale od początku….
Pierwsza darmowa chwilówka jest często cyrografem. Każdy dłużnik chwilówek zazwyczaj od niej zaczyna.
Zawsze byłam osobą przeciwną braniu kredytów i pożyczek. Moje największe kredyty to 3000 zł. Kredyt celowy – na okna, który spłaciłam przed czasem. Wówczas nie potrafiłam przyjąć do wiadomości, jak można mieć długi i jak można nie spłacać swoich zobowiązań. Dla mnie kiedyś to była totalna abstrakcja – nie potrafiłam zrozumieć takich ludzi i nie miałam o nich zbyt dobrego zdania. Traktując, jak traktuje się żuli czy drobnych pijaczków.
Dłużnik chwilówek. A za chwilę niewolnik parabanków – każdy zaczyna tak samo jak ja. Od pierwszej, niewinnej i drobnej pożyczki
Aż przyszedł rok 2014, miesiąc luty. Żyłam jak wiele kobiet, przeciętnie i zwyczajnie, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało: syn, partner i (niezbyt udany) związek, który poniekąd doprowadził mnie do sytuacji w której teraz się znajduję. Ale te codzienne problemy były takie jak u każdego nic szczególnego, co nie pozwalałoby normalnie żyć. Pamiętam dokładnie, że był to 5 luty – tego dnia podpisałam cyrograf z diabłem. Na, jak mi się wtedy wydawało, niewielką kwotę 500 zł. Oczywiście spłaciłam wcześniej, zadowolona podwójnie, że po pierwsze te 500 zł uratowało mnie przed tłumaczeniem się partnerowi dlaczego straciłam własne pieniądze. A po drugie i przecież najważniejsze – spłaciłam bez problemu.
Przy napiętym budżecie nawet jedna chwilówka może sprawić, że go nigdy nie dopniesz….
Spłata nawet tej relatywnie niewielkiej kwoty i tak uszczupliła mój budżet na dany miesiąc. Syn na utrzymaniu, partner który potrzeby miał duże i któremu nie mogłam powiedzieć, że w tym miesiącu musimy zacisnąć pasa (bo usłyszałabym wywód na temat mojej osoby, którego nie chciałam słyszeć) i okazało się, że spłacenie chwilówki spowodowało to, że nie zamknął mi się budżet. Zapewne wielu czytających moje słowa mówi sobie teraz w duchu: „przecież to dokładnie tak jak u mnie”
Zwracam w terminie chwilówkę, ale po tej spłacie zaczyna brakować do kolejnej wypłaty
Zatem kolejny raz wchodzę na stronę mojego chwilówkowego wybawiciela i znowu biorę 500 zł. Tyle tylko, że już na innych warunkach: już nie jestem nowym klientem, więc dochodzi prowizja i koszty. Chwilówkę nr 2 biorę standardowo na 30 dni. Nie martwię się spłatą, bo przecież jest super opcja refinansowania na wypadek, gdybym jednak spłacić całości od razu nie mogła. Jestem sumienna i uczciwa, zatem chwilówkę tę oczywiście terminowo spłacam. Ale scenariusz z ubiegłego miesiąca się powtarza – tyle tylko że kwoty brakujące do spięcia mojego budżetu są są coraz większe. Nie zauważam tego, a może po prostu nie chcę zauważyć – za spokój w domu jestem gotowa zapłacić wysoką cenę. Co zresztą robię. Maksymalny próg kredytowy u mojego „WYBAWCY”, który wówczas wynosił 3000 zł osiągam w ciągu kilku miesięcy. Zaczynam intensywnie myśleć: co dalej?
Nie mam na spłatę, więc poszukam innego pożyczkodawcy – tak myśli przeciętny dłużnik chwilówek
I wymyślam, że znajdę kolejnego pożyczkodawcę. Co zresztą nie było trudne (przy ilości reklam jaka była w TV czy internecie) i z kolejnej pożyczki spłacę tę pierwszą. Tak zrobiłam. Ale pierwsza pożyczka, jaką mogłam wziąć u drugiego pożyczkodawcy, to było tylko 1500 zł, więc resztę kwoty musiałam wziąć z wypłaty, aby zaspokoić całość zadłużenia u pierwszego „Wybawcy”, czyli 3000 zł. Mój budżet jest zatem nadszarpnięty porządnie, a żyć za coś trzeba przez cały miesiąc. Spłacam więc i biorę kolejny raz. Na razie tylko w tych dwóch miłych firmach, które już znam i dla których w dalszym ciągu jestem wypłacalna i godna zaufania.
Oni mają o mnie dobre zdanie, więc nie mogę tego swego dobrego imienia zepsuć.
A ponieważ kwoty zobowiązań po kilku miesiącach przekraczaj moje dochody i operowanie tymi dwoma pożyczkami już nie wystarcza, szukam trzeciej. Przecież to bardzo proste. W dalszym ciągu nie widzę zagrożenia, nie martwię się nie boję. Ważny jest dla mnie spokój i to, że mam za co spłacać. Jednocześnie staje się cud – dla mojego pierwszego pożyczkodawcy staję się tak wiarygodnym klientem, że zwiększa mi on limit pożyczkowy do 5 tys!!!
Coraz większe uzależnienie, coraz bardziej żyję chwilówkami….
Moja radość jest ogromna. Czuję, że wreszcie z tym skończę – spłacę te dwie pozostałe mi jeszcze pożyczki, dołożę z wypłaty i zostanie mi tylko mój pierwszy pożyczkodawca, z którym sobie na pewno poradzę – przecież mogę refinansować. Taki był mój genialny plan który niestety się nie sprawdził i wróciłam do punktu wyjścia. Schemat, który każdy z dłużników zna: pożycz – spłać drugą – pożycz znowu – spłać trzecią – pożycz znowu – spłać pierwszą i tak co miesiąc.
Jedyne, co się zmienia to kwoty które z miesiąca na miesiąc są większe. W całym tym chaosie i przy problemach dnia codziennego nie zauważam, że coraz więcej czasu zajmuje mi myślenie, jak przeżyć kolejny miesiąc i co zrobić, żeby było dobrze. Kiedy zbliża się moment spłaty (albo refinansowania), czuję jakiś wewnętrzny niepokój. Jednak bardzo szybko się go pozbywam, bo przecież rynek chwilówek jest z dnia na dzień większy, więc w razie problemów znajdę kolejną pożyczkę.
Już wtedy po roku od wzięcia pierwszej nie myślałam logicznie miałam tylko dwa cele. Spokój w domu, którego zresztą z perspektywy czasu widzę, że i tak nie było, a także czyste konto u każdego pożyczkodawcy. Moje ówczesne myślenie?
Ja nie mogę mieć zaległości, jestem przecież osobą honorową spłacam to co wzięłam.
Gdybym wówczas wiedziała, do czego doprowadzi mnie takie myślenie, trzasnęłabym honorem o ziemię i rzuciła w kąt uczciwość. I wyszła z długów po kilku miesiącach. Bez ran, blizn i skrzywień psychicznych. I jako dłużnik chwilówek mający 10 tysięcy zaległości, a nie 150…
Mój plan wyjścia z długów w chwilówkach
Czas upływa, każdy mój plan wyjścia na prostą zawodzi. Teraz już wiem dlaczego – dłużnik chwilówek ze swoją marginalną wiedzą nie jest w stanie stworzyć sensownego planu. Przychodzą dni że nie myślę już o niczym innym, jak tylko o tym, co mam zrobić ze swoimi długami. Zaczynam się martwić już tydzień przed terminem spłat, z nerwów i niepokoju nie śpię po nocach, zamiast spać układam kolejny „genialny” plan wyjścia z długów. Z miesiąca na miesiąc pogrążam się coraz bardziej, każda kolejna pożyczka to coraz mocniejszy strzał w kolano, ale jeszcze nie upadam, jeszcze wydaje mi się że wyjdę z tego.
Chwilówkomana i narkomana różni niewiele: ten szuka zastrzyku gotówki, a ten zastrzyku heroiny. Łączy jedno: gdy są na głodzie, nie patrzą na cenę i koszty swojego zastrzyku
Wpadam w ciąg brania pożyczek. To jest jak nałóg, a raczej ten głód w nałogu – tłumaczę to sobie tym, że muszę brać żeby spłacić poprzednie, że owszem, to jest problem ale ja z problemami sobie radzę.
Uzależnienie od pożyczania – czy każdy dłużnik chwilówek się pod tym podpisze?
I z z tym też sobie poradzę sama bo przecież ja zawsze daje radę. Objawy jak u człowieka uzależnionego: wyparcie rzeczywistości okłamywanie samego siebie, „zdobycie” kolejnej pożyczki to przeogromna radość, bo przecież będę miała na spłatę. Radość nie trwa długo, miesiąc upływa bardzo szybko i znowu myślenie i nieprzespane noce, których jest więcej i więcej. Pojawiają się momenty, że od tego myślenia miałam wrażenie, że wariuję. Czas mija szybko, po trzech latach już chyba nie było na rynku chwilówki, z której bym nie korzystała, ale nowe wyrastały jak grzyby po deszczu. A ja już nie patrzyłam na nic, ważne było, że dzięki nieustannemu pożyczaniu nie mam zaległości, że w domu pozorny spokój, że moje dziecko ma co jeść i że jestem w stanie jeszcze zapewnić mu normalny byt.
Pierwsze objawy problemów psychicznych osoby uzależnionej od chwilówek
Wszystko z pozoru było normalne, tylko ja już nie byłam tą samą osobą. Zamykałam się w sobie nie potrafiłam myśleć już o niczym innym tylko o tym że muszę mieć na kolejny miesiąc spłat. Czułam jakby mnie było dwie: ta, która grała na zewnątrz szczęśliwą, uśmiechniętą i ta, która zostając sama, nie potrafiła powstrzymać łez, która miała ochotę skończyć z tym wszystkim, kończyć ze sobą, żeby już tylko nie myśleć, żeby chociaż na chwilę znowu poczuć spokój.
Wewnętrzny niepokój towarzyszył mi przez cały czas, a uczucie przytłaczającej ciężkości (nie do opisania) odbierało chęci do życia. Przy każdej kolejnej próbie wzięcia kolejnej pożyczki modliłam się, żebym jej nie dostała. Ja nie potrafiłam sama z tym skończyć, więc prosiłam Boga, żeby oni z tym skończyli. Wiedziałam, że gdy nie dostanę jednej, drugiej i trzeciej pożyczki, to posypie się mój świat, ale to jednocześnie przerwie ten obłęd, w którym tkwię.
Zadłużona coraz bardziej, coraz bardziej bezradna w pętli długów bez wyjścia
Bardzo się starałam, żeby nikt nie zauważył, co się ze mną dzieje. Myślę, że pomimo moich kamuflaży, zmiany w moim zachowaniu były bardzo widoczne – tylko dla niektórych wygodnie było po prostu udawać że wszystko jest ok. Spełniałam swoją rolę jako kobieta, jako matka, jako przyjaciółka – zatem po co wnikać? Strach przed ocenianiem przez innych, także najbliższych, powoduje, że dłużnik chwilówek jest skazany na samotność.
Moje modlitwy nie zostały wysłuchane: bez problemów dostawałam kolejne pożyczki. Przy takich długach, jakie miałam, przyszła pora na pożyczki długoterminowe. Nie patrzyłam na koszt tych pożyczek, nie patrzyłam na to, że tak naprawdę już jestem na dnie, a pożyczka długoterminowa będzie taką kropką nad i. Jak desperat łapałam się wszystkiego, co jeszcze trochę trzymało mnie na powierzchni i pozwalało regulować poprzednie zaległości. Na tym etapie człowiek jest w stanie podpisać umowę na pożyczkę 5 tysięcy zł ze zwrotem 40 tysięcy. Tak bardzo potrzebuje nadziei i kolejnego miesiąca względnego spokoju.
Pożyczki pozabankowe na raty – dzięki nim wyjdę z pętli długów
Pomimo strachu, który czułam i lęku, który mnie nie opuszczał, pożyczki długoterminowe sprawiały że ja naprawdę zaczęłam wierzyć, iż dzięki nim wyjdę z tego bagna. Radość, jaką czułam, była nie do opisania, a plany jakie robiłam (myślenie, które chwilówki spłacę pierwsze) dodawały skrzydeł. Wręcz fruwałam nad ziemią. Ale tylko do momentu, w którym siedząc nad kartką z listą zobowiązań patrzyłam, liczyłam i dochodziło do mnie, że musiałabym wziąć mnóstwo takich długoterminowych pożyczek, żeby spłacić chwilówki. A przecież tak wysokie raty też trzeba mieć z czego spłacać – pewnie znowu chwilówkami. Nadszedł później czas poszukiwania rozwiązań i szukania pomocy. Zaczęłam bardziej trzeźwo patrzeć na swoją sytuację, już nie miałam nic do stracenia.
Trudne kredyty dla zadłużonych, czyli konsolidacja za grubą prowizję dla pośrednika
Znalazłam „pomoc” w firmie załatwiającej trudne kredyty bankowe. Przy moich długach, które wynosiły po tylu latach 150 tys., załatwiony kredyt na 25 tys był gwoździem do trumny. Przez cały ten czas w moim życiu wydarzyło się wiele złego, do czego nie chciałabym już nigdy wracać. Przypłaciłam to ciężką depresją, dopiero po wizycie u psychiatry potrafiłam nazwać rzeczy po imieniu. Już nie udawałam silnej za wszelką cenę, ale droga do przyznania się przed samą sobą, że jest bardzo źle, że potrzebuję pomocy, nie była łatwa. Myśli, które nie opuszczały mnie już nawet na moment, że już więcej nie zniosę tego psychicznie, że moje życie nie ma sensu, krok po kroku prowadziły mnie do najgorszego. Byłam na to gotowa, tak bardzo chciałam uwolnić się od tego, co przez kilka lat zawładnęło mną i moim życiem. Od tej przeklętej pętli długów, która zaczęła się od pożyczki 500 zł….
Tylko myśl o moim synu trzymała mnie jeszcze na tyle mocno, że resztką sił postanowiłam walczyć o swoje życie. I tak naprawdę o życie mojego dziecka.
Historia każdego z nas jest inna. Każdy dłużnik inaczej zaczyna swoją podróż ku przepaści ale łączy nas w większości przypadków to co czujemy. Strach staje się częścią naszego życia niepokój świadomość tego że jest źle, a jednocześnie radość (wręcz euforia), gdy zdobędziemy kolejną pożyczkę z nadzieją myśląc, że ona nas uratuje.
Z ludzi inteligentnych, kiedyś logicznie myślących, stajemy się zombie które jest nastawione tylko na jedno: przeżyć kolejny miesiąc od chwilówki do chwilówki.
To nie jest życie, to wegetacja dłużnika chwilówek
Niewielu z nas jest szczęściarzami, którzy najbliższym mogą się przyznać do wszystkiego. Niewielu ma jeszcze na tyle siły i odwagi, żeby wystawić się na ocenianie na krytykę. Czujemy przeogromny żal do samych siebie, biczujemy się myślami: jaka ja byłam głupia, jak mogłam do tego wszystkiego dopuścić. Dla mnie świadomość tego, że tracę nawet syna była punktem zwrotnym – tak naprawdę byłam tak zajęta chwilówkami i myśleniem o tym, jak przeżyć, co zrobić, że nie zwracałam uwagi większej nawet na dziecko.
Ważne było, że ma co jeść i jest ubrany – resztę czasu pochłaniały mi chwilówki i ich „zdobywanie” oraz nieudolne próby radzenia sobie z problemem. Byłam wrakiem człowieka, nienawidziłam siebie, nie jadłam, nie spałam i tylko ciągle myślałam – to myślenie zżerało mnie to od środka.
Z problemami realnie walczę od ponad roku, znowu się uśmiecham i wierzę w to że mi się uda. Ale czy niepokój który siedzi w każdym z nas w każdym dłużniku kiedyś minie? Nie wiem. Ten strach, ten wewnętrzny niepokój jest jak demon który już nie każdego dnia, ale od czasu do czasu przypomina o tym skąd się wziął. Demon, strzyga potrafi obudzić w nocy i wywołać myślenie. Jednak teraz już potrafię go przegonić, zapanować nad nim, już nie myślę o najgorszym. Bo chcę żyć.
Dłużnik chwilówek jest jak alkoholik, tyle tylko, że nie musi się napić, a pożyczyć
Długi niszczą naszą psychikę, niszczą nas i pewnie już nigdy nie będziemy tymi samymi ludźmi, ale warto walczyć o wszystko, co nam jeszcze pozostało. Chwilówki stają się naszym nałogiem. I tak jak alkoholik, który musi się napić, my czujemy, że musimy wziąć następną pożyczkę po to żeby przeżyć. I jak alkoholik po zaspokojeniu swojego pragnienia, tak my po wzięciu kolejnej pożyczki czujemy ulgę, radość i spełnienie. Ale tylko na chwilę. Później przychodzi „kac” i potrzeba kolejnej chwilówki. Zatem moje wyznanie powinnam zdecydowanie zacząć od słów:
Cześć jestem Iga, jestem uzależniona od brania chwilówek, ale walczę z tym…..
Kim jestem dziś, jak wychodzę z długów i w jaki sposób możesz ze mną porozmawiać
Od kilkunastu miesięcy nie biorę. Udało mi się wreszcie osiągnąć ten moment, w którym zrozumiałam, dokąd zmierzam i ile tracę. Ale rozumiem doskonale tych, którzy są na etapie innym niż ja. Tym wcześniejszym i wydrapią oczy każdemu, kto powie im, że chwilówki to zło i prowadzą w linii prostej do katastrofy. Zło to rujnuje psychikę, rozbija rodzinę, osieroca dzieci, które zamiast rodzica mają zombie – chwilówkowego narkomana, którego interesuje tylko to, gdzie może wziąć.
Jak wspomniałam, nie biorę od kilkunastu miesięcy. Ale również nie spłacam nic. Zapytasz, jak to jest możliwe, że nie biorę, nie spłacam, a żyję i nikt mnie nie zamordował? Przyczyna jest prosta – za długi w parabankach w tym kraju nie mordują. A ja wiem, w jaki sposób wyjść z chwilówek bez strat własnych.
Powiem więcej – przez kilkanaście miesięcy niepłacenia nie widziałam na oczy ani jednego windykatora. Nie mam również komornika. I już wiem, że nie będę go mieć. Mój telefon jest całkowicie wolny od namolnie wydzwaniających windykatorów. Choć będąc w amoku pożyczania wyobrażałam sobie, że jeśli spóźnię się choć o kilka dni ze spłatą, to w moim domu pojawi się sztab groźnych windykatorów terenowych, a pensję zajmie komornik. I wiem, że to idiotyczne wyobrażanie sobie rzeczywistości, bez sprawdzenia jak jest naprawdę, powoduje niemoc wielu dłużników zapętlających się, bo nie znających innej drogi.
Chcesz zobaczyć, że da się wyjść z pętli długów chwilówkowych? Pomogę (oczywiście bezpłatnie) tym, co nie chcą już dalej brnąć w ślepy zaułek pożyczania….
Teraz, można powiedzieć, jestem mądra po szkodzie. Jeśli po przeczytaniu mojej spowiedzi uznasz, że możesz uratować się wcześniej niż ja – zapraszam do rozmowy. W miarę możliwości czasowych pomagam słowem i doświadczeniem osobom chcącym się ratować. Dlatego, że ja nie miałam okazji spotkać na swojej drodze kogoś, kto powiedziałby mi w odpowiednim momencie:
Iga, nie idź tą drogą. Ona prowadzi wyłącznie do pętli długów, z której wychodzą nieliczni
Jeśli zatem naprawdę chcesz przerwać swoje zadłużanie, rozumiesz jego bezsens, ale boisz się tego zrobić – napisz do mnie:
lub poszukaj mnie na grupie facebookowej o nazwie Walka z Długami
W miarę możliwości pomogę. Ale proszę o uczciwość, nie zabieraj mi czasu, jeśli nie jesteś zdecydowany na przerwanie zadłużania się. A chcesz się tylko pożalić nad swoim losem. I jednocześnie myślisz, co można i od kogo jeszcze pożyczyć. Dla takich osób nie mam niestety czasu. Nie przekonuję i nie na namawiam do wykonania pierwszego kroku, aby rozpocząć oddłużanie z chwilówek. Do niego trzeba dojrzeć samodzielnie. Każdy dłużnik chwilówek robi to w innym momencie.
Koniec części pierwszej: część druga mojej spowiedzi znajdziesz tutaj