Wypowiedzenie umowy leasingu tuż przed jego zakończeniem
Masz dwie, trzy lub cztery raty leasingowe do końca umowy i możliwości wykupu samochodu, ale w wyniku zdarzeń losowych doprowadziłeś do sytuacji, w której leasingodawca wypowiedział umowę. Co w takiej sytuacji? Czy będąc na finiszu spłaty możesz bez problemu, gdy już się finansowo pozbierasz, uregulować długi, koszty i pozostałą do spłaty i wykupu kwotę, aby mieć leasingowany samochód na własność? Tak w zasadzie powinno być, chyba, że Twoja umowa leasingu zawarta została z firmą, która nie pozwoli Ci na to.
Firmy leasingowe i dziwna niechęć do prostych rozwiązań problemów
Nie potrafię nierzadko zrozumieć, co kieruje firmami leasingowymi, gdy po pomoc zgłasza się klient, który posiada w całości gotówkę na pokrycie zaległości i chce rozliczyć umowę leasingu. Wypowiedzianą w samej końcówce, na finiszu spłacania. Często na dwie raty przed końcem. A w odpowiedzi słyszy za każdym razem: proszę zwrócić samochód. Nie ma rozmowy. Nie ma dyskusji.
Być może nie zwróciłbym na to specjalnej uwagi, gdyby nie fakt, że sytuacja taka zdarzyła się kilkukrotnie w ostatnim czasie. W kilku niezależnych od siebie firmach. I za każdym razem firma leasingowa argumentowało tak samo. Że klient szanse miał, a teraz ma oddać samochód. Zamiast pieniędzy. I koniec kropka. Rozmowa zakończona.
Dla wielu dłużników – na ich szczęście – nie była jednak zakończona. Firmy leasingowe w większości finalnie postanawiały dać dłużnikowi szansę na wykup samochodu. Choć nie wszystkie. I nie zawsze negocjowanie zgody na wykup samochodu po wypowiedzeniu umowy leasingu tuż przed jej końcem było łatwe. Najlepiej jednak przekonać się o tym samemu. Czytając relacje ze spraw, które łączy jedno: każdy z klientów firmy leasingowej ma ten sam problem. Wypowiedzenie umowy leasingu tuż przed jego zakończeniem.
Na początek Millennium Leasing i dłużniczka Justyna
Poznajcie Justynę. Imię, jak zwykle wybrane przypadkowo, ale ono w tej historii ma znaczenie wyłącznie anonimizujące. Mamy koniec roku 2019, Justyna jest spełnioną businesswoman. Posiada dwie restauracje, plany na przyszłość i leasing małego, kobiecego samochodu. Leasing w Millennium.
Przychodzi rok 2020 i seria lockdownów. Restauracje „robią bokami”, ale Justyna stara się jakoś radzić. Nawiązuje kontakt z dużą włoską firmą, która nieopodal buduje ekspresówkę. Żywi ich, a ponieważ wiele lat spędziła w Italii, budowniczowie czują się karmieni jak u mamy. To daje szanse na przetrwanie restauracji, nawet w obliczu lockdownów. Wszak makarony można Włochom dowozić na budowę. Niestety, ponieważ nieszczęścia idą parami, Justyna trafia do szpitala. Na kilka miesięcy. Nikt poza nią nie potrafi „we włoską kuchnię” i kontrakt z Włochami zostaje wspomnieniem. Bo polskiej kuchni chłopaki z Neapolu nie chcą znać. Napisałem o nieszczęściach chodzących parami? Błąd. U Justyny maszerują ochoczo trójkami. Oto bowiem do pary nieszczęść dołącza się pożar i jedna z restauracji zamienia się w pogorzelisko.
Umowa leasingu w Millennium przestaje być płacona. Zostaje wypowiedziana
Myli się ten, kto pomyśli, że po takim przemarszu trójki nieszczęść bohaterka opowieści załamie się. Nic z tych rzeczy. Wraz z mężem udała się za granicę, aby zarabiać na życie i odrabiać straty. Z pierwszych zarobionych pieniędzy reguluje długi leasingowe, gdyż musi czymś się poruszać, a na zakup auta jej nie stać. Millennium Leasing wznawia bez problemu umowę.
Mija kilka miesięcy, Justyna z racji zdrowotnych komplikacji musi przerwać pracę i wrócić na leczenie do kraju. Jedna pensja, nawet zagraniczna, nie pozwala na zbyt wiele. Umowa leasingu zostaje wypowiedziana przez Millennium po raz drugi. Dzieje się to na kilka miesięcy przed zakończeniem. Do końca spłaty pozostało raptem kilka rat.
Justyna wie, że nie może stracić samochodu. Bo zostanie bez środka transportu. Mąż zaczyna pracować po godzinach, wsparcia udziela rodzina i w efekcie szybko udaje się uzbierać kwotę wystarczającą na spłatę całości zadłużenia, pozostałych rat leasingowych i wykup pojazdu.
Justyna zgłasza się do Millennium Leasing z informacją, że ma pieniądze i chce rozliczyć umowę. W odpowiedzi słyszy, że
sprawa została przekazana do zewnętrznej firmy windykacyjnej i Justyna ma oddać samochód
Millennium Leasing wie, że dłużnik został „rozjechany” przez los. Wie, że stracił prawie wszystko. Widzi różnicę pomiędzy dłużnikiem po przejściach, który nie walczy o utrzymanie luksusowej bryki za pół miliona złotych, na którą go nie stać. Ale której z racji prestiżu, jaki daje mu drogie auto, oddać nie chce. A kobietą, która prosi o możliwość wykupu…. Citroena C3. Aby mieć czym jeździć i próbować stawiać swój biznes na nogi. A raczej to, co z tego biznesu zostało. Widzi i wie. I czy to coś daje Justynie? Kompletnie nie. Jest traktowana jak dłużnik, który zalazł firmie leasingowej tak mocno za skórę, że nie dostanie od niej nawet okruszka empatii. Bo ma prawo odmówić każdej propozycji dłużnika, gdyż tak skonstruowana jest umowa leasingu. I z tego prawa windykacja Millennium Leasing postanawia skorzystać.
Zrozpaczona Justyna zaczyna szukać pomocy i zostaje skierowana do mnie.
Rozwiązanie najprostsze jest…dla Millennium nie do pomyślenia
Przejmując sprawę jako pełnomocnik byłem przekonany, że sprawę załatwię jedną rozmową z dyrektorem departamentu windykacji. Nic bardziej mylnego, firma Millennium Leasing początkowo nie chciała słyszeć o takim rozwiązaniu. Dyrektor argumentował to tym, że w sprawie działa
windykacja terenowa na zlecenie Millennium Leasing
Przez cały lipiec nad głową Justyny, jak topór kata, wisiało zlecenie wydane zewnętrznej firmie. Zlecenie odbioru pojazdu. Pracowników z tej firmy znam i bardzo cenię za etykę w pracy, więc Justyna miała szczęście, że to oni dostali zlecenie. Nie wykazali się typową w branży nadgorliwością, wręcz przeciwnie. Nie robili dłużniczce krzywdy, czekając na pozytywny finał. Odniosłem wrażenie, że nawet oni, wydawałoby się – stereotypowo myśląc – gruboskórni windykatorzy od zabierania samochodów, widzieli bezsens (to eufemizm) tej decyzji i nie chcieli robić klientce najgorszego. Szczególnie, że przecież na miejscu byli i jeszcze mieli prawie że okazje wąchać swąd spalonej restauracji.
Ale cóż może zrobić wynajęty windykator, gdy ktoś płaci mu za zabranie samochodu? Wykonać. Na szczęście dla dłużniczki udało się ten proces przeciągnąć do momentu, gdy dyrektor departamentu windykacji zmienił zdanie. I wyraził zgodę na to, aby dłużniczka mogła dopłacić brakującą – zgodnie z umową kwotę – i wykupić pojazd.
Firmy leasingowe funkcjonują dzięki ludziom – klientom. I powinny rozumieć, że czasami trzeba na sytuację dłużnika spojrzeć przez pryzmat czysto ludzki. Szczególnie w sytuacji, gdy nie kosztuje ich to nic. Ba, od ręki rozwiązuje problem. Również ich problem.
W tym przypadku skończyło się na strachu dłużniczki. Skończyło się szczęśliwie, a Millennium Leasing jako firma stanęła na wysokości zadania.
EFL, czyli Europejski Fundusz Leasingowy wobec umowy wypowiedzianej kilka rat przed końcem
Tutaj znów bohaterką jest kobieta. Pani Joanna, podobnie do pierwszej dłużniczki, padła ofiara lockdownów. I nie podniosła się już z nich biznesowo. Najbardziej szkoda jej było samochodu, który przez 3 lata sumiennie spłacała, a tuż przed końcem spłaty „położyła” umowę.
W EFL, jak każdej innej firmie leasingowej, umowa wypowiedziana oznacza konieczność zwrotu pojazdu. Tak dzieje się zawsze, niezależnie od tego, czy wypowiedzenie umowy nastąpiło na początkowym etapie umowy leasingu czy wtedy, gdy do spłaty zostało kilka rat.
W przypadku Joanny była to końcówka spłaty. Europejski Fundusz Leasingowy nie czynił byłej klientce żadnych przeszkód, aby wykupiła pojazd. Za co firmie EFL należą się bardzo duże brawa. Postawił jednak jeden warunek: kwota zadłużenia + koszty windykacji i wznowienia + kwota wykupu muszą być wpłacone najpóźniej dzień przed terminem zakończenia umowy. Tym nominalnym terminem, widniejącym w umowie.
Finalnie dłużniczka Joanna miała około 3 tygodni, aby uzbierać wymaganą kwotę. Oczywiście w takiej sytuacji pojawiło się pytanie
czy EFL może wymaganą do wykupu kwotę rozbić na raty?
Odpowiedź jest prosta. Nie, nie może. Ani Europejski Fundusz Leasingowy, ani żadna znana mi firma leasingowa, nie jest instytucją opiekuńczą. I nie traktuje swojego klienta dłużnego jako pacjenta szczególnej troski. Któremu, oprócz wydania zgody na wykup pojazdu po wypowiedzeniu umowy, rozbije dodatkowo zadłużenie na raty.
W takiej sytuacji twarda ręka biznesu jest nieugięta. Jeśli dłużnik pomimo swojej szansy na wykup nie ma możliwości finansowych, po prostu zwraca przedmiot leasingu i godzi się z tym, że nie można mieć od firmy leasingowej wszystkiego.
Tak było właśnie w przypadku Joanny. Wiedziała, że zegar nieuchronnie odlicza czas, a źródła finansowania nie udawało się znaleźć. Jedynym rozwiązaniem była sprzedaż samochodu z odroczonym terminem przekazania pojazdu nowemu właścicielowi.
Jak sprzedać auto, które wciąż należy do firmy leasingowej?
Proste to nie jest. Ale da się. Joanna znalazła kilku handlarzy, którzy zgodzili się na dokonanie takiej operacji. Jest to operacja z pozoru skomplikowana, ale w praktyce banalnie prosta. Kupujący spisuje umowę i wypłaca zaliczkę. Posiadacz umowy z firmą leasingową dzięki pozyskanej zaliczce spłaca długi i dokonuje wykupu pojazdu. Następnie, będąc już jego prawnym właścicielem, przekazuje pojazd we władanie zaliczkodawcy i inkasuje pozostałą część pieniędzy.
Takie rozwiązanie jest rozwiązaniem dobrym tylko wówczas, gdy ma się kupca zaufanego. Joanna nie miała. Skazana była na handlarzy.
Ci nieodłącznie kojarzeni są z cwaniakami, którym z uczciwością niezbyt po drodze. Czy w przypadku Joanny stereotyp, kojarzony z memem poniżej, potwierdził się?
W 100%. Handlarze, jak jeden mąż, poznawszy sytuację Joanny, bez żadnych skrupułów postanowili wykorzystać bezradność i presję czasu dłużniczki. Oferując 50% wartości rynkowej pojazdu.
Joannie nie udało się znaleźć nikogo chętnego na zakup pośród znajomych. Nie mogąc pogodzić się ze sprzedaniem auta za pół ceny zdecydowała się zwrócić pojazd firmie leasingowej.
I to była, jak się okazało, dużo bardziej kosztowna decyzja, niżeli sprzedaż nawet za pół ceny.
Rozliczenie leasingu po zwrocie pojazdu
Szanowny czytelniku, jeśli jesteś w podobnej sytuacji jak Joanna, przychodzi Ci do głowy zwrot pojazdu leasingodawcy i w głowie obliczasz, ile zostanie Ci oddane po sprzedaniu przez firmę leasingową auta – weź głęboki oddech. Następnie usiądź. I zażyj coś na uspokojenie.
A potem sięgnij do umowy leasingu. Przeczytaj ją bardzo dokładnie, nie pomijając OWU. Jeśli masz z tym problem, poproś kogoś, kto Ci w tym pomoże. Dlaczego ta rada?
Dlatego, abyś nie obudził się ze swoich marzeń po fakcie. Firmy leasingowe bardzo starannie przygotowują się na taką ewentualność jak sprzedaż pojazdu oddanego po wypowiedzeniu umowy. Staranność ta zawiera się w takim przygotowaniu zapisów umowy, że jeśli ich nie znasz, możesz być głęboko zaskoczony. Kosztami swojej ignorancji.
Joanna, nie chcąc godzić się na pazerność handlarzy, nie przeczytała swojej umowy. I dopiero po otrzymaniu rozliczenie z EFL zrozumiała, że lepiej było wziąć gotówkę, nawet okrojoną o połowę. Gdyż przynajmniej coś zostałoby jej w kieszeni.
Tematem rozliczeń po sprzedaniu pojazdu oddanego leasingodawcy zajmę się niebawem dość dokładnie. Korzystając z okazji chciałbym tylko zwrócić uwagę tych osób, które mają wypowiedziane umowy leasingu, na pewne zapisy ich umów dotyczące wspomnianych rozliczeń po sprzedaży pojazdu.
mLeasing i ich dłużnicy z umowami wypowiedzianymi tuż przed ich zakończeniem
Firma związana z mBankiem, czyli wspomniany mLeasing, należy do tych firm, które nie zwykły skreślać żadnego dłużnika. Nawet, jeśli dłużnik twierdzi inaczej. Zdaniem pani Barbary, prezes spółki z o.o., niechęć firmy leasingowej do niej wyrażała się tym, że firma nie chciała rozbić jej zadłużenia na kilkumiesięczne raty. Wypowiedzenie umowy leasingu, jak w każdym z opisywanych przypadków, nastąpiło tuż przed końcem umowy. Do spłaty pozostały 3 raty plus koszt wykupu końcowego.
Firma mLeasing kilkukrotnie przesuwała pani Barbarze termin na zakończenie umowy z opcją wykupu pojazdu. Pomimo tego, że nominalny termin (czyli ten wynikający z umowy) już minął.
Ale dłużniczka nie miała odpowiedniej kwoty i wciąż wnioskowała o raty. Które, jak wspomniałem wcześniej w opowieści o dłużniczce EFL, nie są, w przypadku wypowiedzenia umowy przed samym końcem, przez firmy leasingowe praktykowane.
Finalnie pani Barbara wykupiła swój pojazd, zmotywowana informacją, że mLeasing nie będzie dłużej przedłużał jej terminu na dokonanie wyboru, w którą stronę chce pójść ze swoją umową. Oraz wiedzą, jak zostanie rozliczona jej umowa w sytuacji, gdy mLeasing pojazd sprzeda.
Podejście mLeasing do kwestii wykupu przedmiotu leasingu jest godne naśladowania. Oczywiście nie wszyscy klienci doceniają to, że dostają taką szansę. Klienci pokroju Pani Barbary, pomimo podarowanej im możliwości, zawsze będą uważać się za ofiary. Bo przecież chcieli raty…
Tego typu problemu mogą im pozazdrościć ci, którzy posiadają
wypowiedzianą umowę leasingu w Masterlease
Oni naprawdę nie mają żadnych roszczeń i oczekiwań. Chcą tylko jednego – możliwości spłacenia swoich rat do spłaty pozostałych, kosztów wynikających z OWU i kwoty wykupu końcowego. Co więcej – stoją z gotówką prosząc się o taką możliwość. Jaka jest odpowiedź firmy leasingowej Masterlease?
Pozwolę ją sobie zacytować bez żadnych skrótów. Po to, aby czytający miał świadomość tego, jak bardzo podejście do dłużnika w Masterlease różni się od wcześniej opisywanego mLeasingu. Sytuacje dłużników analogiczne, przy czym dłużniczka mLeasingu miała umowę wypowiedzianą ładnych kilka tygodni wcześniej. Co nie przeszkodziło w pozwoleniu jej na wykup, gdy pieniądze wreszcie zdobyła. Dłużnik Masterlease pieniądze całości posiada. Tylko co mu z nich, gdy wierzyciel pozwala mu za nie…zapłacić kary. Ale za to jakie…
„Odnosząc się do sprawy poruszonej w Pana obecnym mailu w imieniu Prime Car Management S.A. przypominam, iż obie umowy leasingu zostały skutecznie wypowiedziane przez Prime Car Management S.A. w dniu 16.07.2021 r., a saldo zaległego zadłużenia obejmującego raty do czerwca 2021 włącznie zostało uregulowane z wielomiesięcznym opóźnieniem dopiero we wrześniu i październiku 2021 roku. Oznacza to, że Korzystający od kilku miesięcy użytkuje przedmioty leasingu bez jakiegokolwiek tytułu prawnego i wbrew wyraźnej woli Prime Car Management S.A. oraz bez uiszczania opłat z tego tytułu (ostatnimi zapłaconymi z wielomiesięcznym opóźnieniem czynszami były raty za czerwiec 2021 r.) Obecnie, za każdy dzień opóźnienia w zwrocie przedmiotów leasingu po wypowiedzeniu Korzystający zobowiązany jest do zapłaty kary w wysokości 2 % wartości początkowej umowy za każdy dzień tego opóźnienia.
Korzystający nie tylko nie wywiązał się z obowiązku samodzielnego zwrotu przedmiotów leasingu po wypowiedzeniu ale uchyla się od ich wydania działającej w imieniu Prime Car Management S.A. firmie windykacyjnej.
Co za tym idzie, Prime Car Management S.A. informuje, iż jakiekolwiek negocjacje mogą zostać podjąć wyłącznie w przypadku natychmiastowego zwrotu przez Korzystającego bezprawnie przetrzymywanych pojazdów stanowiących własność spółki.
Zastrzegam przy tym, iż te negocjacje dotyczyć mogą jedynie rozważenia przez Prime Car Management S.A. ewentualnego wyrażenia zgody na ratalną spłatę przywołanych powyżej kar, albowiem mając na uwadze wskazane powyżej okoliczności Prime Car Management S.A. nie widzi możliwości wznowienia współpracy z Korzystającym.
W przypadku dalszego uchylania się od obowiązku zwrotu przedmiotów leasingu, Prime Car Management S.A. zmuszona będzie złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez Korzystającego przestępstwa przywłaszczenia mienia, a więc czyn podlegający penalizacji w oparciu o art. 284 KK.”
Kara za spóźnienie w zwrocie leasingowane w Masterlease pojazdu
Piotr, posiadający dwie wypowiedziane w środkowym (jako wyjątek spośród opisywanych w tym artykule dłużników) okresie spłaty umowy leasingu, jest zapewne jednym z wielu leasingobiorców, którzy nie wiedzą, że podpisali skrajnie niekorzystne dla siebie umowy. Każda firma leasingowa w jakiś sposób zabezpiecza w umowie swoje interesy. A klienci bez namysłu podpisują umowę, która kiedyś może ich zrujnować.
Wartość początkowa każdego z dwóch busów dłużnika Masterlease (Piotra) to 100 tysięcy złotych. Zgodnie z podpisaną przez niego umową, Masterlease może naliczać mu karę 2% od rzeczonych 100 tysięcy złotych. Dziennie. Czyli przy dwóch umowach 4000 zł za każdy dzień. I nie ma znaczenia, że wartość długów wynikających z niezapłaconych faktur to zaledwie kilkanaście tysięcy złotych. Po miesiącu bezumownego użytkowania pojazdów kwota zadłużenia, zgodnie z przytoczoną korespondencją, z tytułu naliczonych kar sięgnie 120 tysięcy złotych.
Czy coś jeszcze trzeba do tego dodawać? Konkluzja jest prosta: problem Piotra nie polega w tym momencie na tym, że Masterlease nie pozwala mu wykupić pojazdów. Tylko na tym, że przez 4 miesiące jego dług dobił do pół miliona. O czym dowiedział się dopiero z wiadomości, przesłanej w jego sprawie.
Nie wiem, jak zakończy się sprawa Piotra, czy będzie starał się unieważnić umowę na drodze sądowej, czy też podda się i ogłosi upadłość.
Ważne jest, aby przykład Piotra zainteresował tych leasingobiorców, którzy nie zadali sobie trudu sprawdzenia, czy wraz z umową leasingu nie podpisali cyrografu. Mogą zrobić to w dowolnym momencie, nie czekając na koniec okresu spłaty.
Wypowiedzenie umowy w Impuls -Leasing
Identyczna sytuacja, jak poprzednio opisanych leasingobiorców, dotknęła Łukasza. Klienta Impuls Leasing. Do końca umowy, przed wypowiedzeniem, pozostały Łukaszowi 4 raty.
W tym momencie leasingowany pojazd został „aresztowany” przez zewnętrzną firmę windykacyjna i odjechał na plac wskazany przez firmę leasingową. Sytuacja klienta stała się mocno nieciekawa. W każdym momencie pojazd mógł zostać bowiem wystawiony na licytację, co finalnie zakończyłoby sprawę. W sposób dla klienta najgorszy z możliwych. Utracić samochód 4 raty przed końcem umowy to scenariusz, jaki pisze się najgorszym wrogom. Ale nie sobie.
Impuls – Leasing – po początkowych wahaniach i kłopotach komunikacyjnych, finalnie zgodził się na wykupienie przez Łukasza leasingowanego pojazdu. Nie będę ukrywał, że rozmowy na ten temat trwały miesiąc. Sytuację nieco tłumaczy gorący sezon urlopowy, który nie sprzyja szybkiemu załatwianiu spraw. Niemniej jednak jeśli ktoś z klientów Impuls – Leasing nastawia się na błyskawiczną ugodę, musi zweryfikować swoje oczekiwania.
I liczyć się z tym, że zgoda na spłatę i wykup zabranego pojazdu to nie jest coś, co dłużnik dostaje na tacy. Szczególnie, gdy jest się dłużnikiem takim jak Łukasz. Z niezbyt chlubną karta zapisaną w systemach windykacyjnych firmy Impuls – Leasing. A słowa „niezbyt chlubna karta” to eufemizm.
Dobre zakończenie z czasem rozmywa szczegóły sprawy. Dlatego po kilku miesiącach od jej zakończenia mogę napisać tylko, że Impuls-Leasing dołączył do grona tych firm leasingowych, które potrafiły wynieść się ponad procedury i zrozumieć, że zabranie pojazdu tuż przed końcem umowy nie jest czymś, co przynosi chlubę. Szczególnie, gdy dłużnik ma środki na jednorazowe zamknięcie sprawy.
A szczególne brawa dla rzeczonej firmy za to, że nie szukała zemsty na kliencie, który dość mocno dał się we znaki. Mając go na łopatkach mogła „odkuć się” za jego wcześniejsze zachowanie wobec niej. Mimo to postanowiła sprawę zakończyć z klasą.
Idea Getin Leasing oraz PKO Leasing vs dłużnik leasingowy z wypowiedzianą, w końcowym okresie jej trwania, umową
Te dwie firmy opiszę razem, gdyż od lat – pod względem podejścia do klienta dłużnego – ramię w ramię wyznaczają standard polskiego rynku leasingowego. Standard, w moim odczuciu, jako niezależnego obserwatora, odpowiednio wysoki.
W ciągu ostatniego roku kilkukrotnie obserwowałem, lub brałem udział bezpośredni, proces ratowania przez dłużnika wypowiedzianej umowy leasingu tuż przed końcem umownego jej trwania okresu.
Jeśli dłużnik posiadał środki (lub potrzebował niewielkiej ilości czasu na zgromadzenie ich) PKO Leasing czy Idea Getin Leasing zawsze zostawiały uchylone drzwi. Bez pokazywania dłużnikowi, jakim marnym i miernym jest klientem. Bez zmuszania go do błagania o litość.
To, co cechuje największych, to podejście do słabego i bezbronnego. I jeśli jesteś, mój czytelniku, zadłużonym klientem firmy leasingowej i los Twego samochodu zależy tylko od firmy leasingowej, poznasz jej prawdziwe oblicze.
Jeśli nie będziesz prosił o niemożliwe, każda firma leasingowa z klasą znajdzie satysfakcję z tego, że może Ci pomóc. Wiedząc, że docenisz to i nie zapomnisz gestu dobrej woli. Firma na drugim biegunie klasowości znajdzie satysfakcję w tym, że może wykorzystać zapisy umowy, zgodnie z którymi odmówi Ci wykupu samochodu. Nawet jeśli do końca umowy pozostały Ci dwie raty.
Leasing wypowiedział Ci umowę na kilka rat przed jej końcem? Co musisz wiedzieć o możliwościach uratowania przed licytacją leasingowanego pojazdu
Tych rad nie będzie wiele, gdyż dużego pola manewru nie ma. Pamiętać musisz jednakże o kilku istotnych rzeczach, aby uniknąć błędów wielu dłużników i poddaniu się bez walki.
1. Nie wierz windykatorowi, który bijąc się w piersi mówi Ci, że los Twojego samochodu jest już przesądzony i firma leasingowa na pewno nie pozwoli Ci wznowić umowy po to, abyś miał możliwość zakończenia jej wykupem.
W 95% przypadków osoba, która składa Ci takie zapewnienia, nie ma na to żadnego wpływu. Decyzja indywidualnie w większości firm zapada w gabinecie dyrektora windykacji. A nie w głowie szeregowego pracownika.
2. Nie licz na rozłożenie swojego długu na raty. Jeśli czytałeś mój tekst, zorientowałeś się, że dla firm leasingowych zasada „co za dużo, to niezdrowo” jest zasadą niezwykle ważną. I jeśli chcesz uratować swój samochód, a „położyłeś” umowę leasingu na samym końcu jej obowiązywania, musisz podejść do rozmów jako poważny klient, a nie dziad proszalny. Uprawianie żebractwa leasingowego nie wyzwoli raczej litości, a jedynie zażenowanie. Pamiętaj, że umowa leasingu to umowa B2B, a w biznesie nie ma sentymentów.
3. Nie ukrywaj pojazdu, nie uciekaj przed konsekwencjami. Jeśli firma leasingowa ma zrobić Ci przysługę i wyjątkowo zezwolić na wykup pojazdu po zerwaniu umowy, zrobi to niezależnie od tego, czy leasingowany pojazd stoi u Ciebie w garażu czy placu leasingowym.
Jeśli jednak kilka tygodni przed tym, jak poprosiłeś o wyjątek i możliwość wznowienia umowy w celu wykupu, uprawiałeś zabawę z windykacją w kotka i myszkę, możesz być pewien, że zabawa ta będzie dokładnie opisana w raporcie o Tobie.
Tym raporcie, który będzie przeglądany przez osobę decyzyjna rozpatrującą Twoją prośbę. Efektów możesz się domyślać i pretensje w takiej sytuacji mieć wyłącznie do siebie. I swojej postawy jako klienta. Nie można oczekiwać niczego od firmy, którą się chwilę wcześniej traktowało tak, jak robi to wielu windykowanych leasingobiorców.